Zbliża się piękny i wyjątkowy dzień. I choć nie jest to mój ślub, bo ten mam już daaawno za sobą, to czuję się niemal tak podekscytowana, jak przed moim własnym. Będę świadkową na ślubie siostry i od niemal samego początku biorę udział we wszystkich przygotowaniach. Ta ślubna energia rozpiera mnie tak bardzo, że postanowiłam trochę jej z siebie wyrzucić na blogu. A więc dzisiaj o wyzwaniach świadkowej, ale też o satysfakcji, jaka płynie z pełnienia tej roli.

Największe wyzwania w byciu świadkową na ślubie

Ostatnie miesiące dały mi obraz tego, co jest najtrudniejsze w roli świadkowej. Oto moje typy:

  1. Wieczór panieński. W moim przypadku to było podwójne wyzwanie, bo nie dość, że musiałam sprostać organizacyjnie, to jeszcze miałam do czynienia z uczestniczkami przynajmniej o kilka lat młodszymi ode mnie. Ja, poważna i odpowiedzialna żona i matka (tak, tak!), musiałam zorganizować rozrywki młodym dziewczynom, nie wiedząc, co jest teraz w modzie, jakie atrakcje je zainteresują i czy przypadkiem nie będzie zbyt sztywno i nudno. Na szczęście z pomocą dziewczyn udało nam się wspólnie wybrnąć z kłopotu. Wieczór panieński spędziłyśmy najpierw na relaksacyjnym masażu, następnie na przepysznej kolacji, a na samym końcu na imprezie w barze na otwartym powietrzu, w ciepłą wakacyjną noc. Nie była to może szalona noc, ale bawiłyśmy się bardzo dobrze i swobodnie, a kolorowe drinki przez cały wieczór poprawiały nam humor i dodawały energii do tańca.
  2. Wybór sukni ślubnej. Moja Panna Młoda była niestety bardzo wybredna. Odwiedziłyśmy niejeden salon sukien ślubnych w Łodzi i rozważyłyśmy chyba wszystkie możliwe opcje. Byłam tak naprawdę jedyną osobą, która nadawała się na doradczynię w tym temacie, dlatego sporo odpowiedzialności spoczywało na mnie. Mama jest zbyt konserwatywna, żeby zrozumieć obecne trendy w modzie ślubnej, przyszły mąż nie może być przy wybieraniu, bo to podobno przynosi pecha, a koleżanki mojej siostry miały problem z wygenerowaniem aż takiej ilości wolnego czasu, aby móc jej towarzyszyć w tournee po salonach ślubnych. Sprostałam i temu wyzwaniu! Suknie ślubne w Łodzi są zachwycające, ale ta jedna, jedyna, którą wybrała Panna Młoda, jest naprawdę wyjątkowa. Nie należy do skromnych kreacji – ma dość mocno wycięty dekolt i błyszczące elementy, które nadają jej wygląd sukni balowej. Ale prezentuje się zniewalająco!
  3. Relaksowanie Panny Młodej. To zadanie, które wyznaczyłam sobie sama. Widząc, jak biedna siostrzyczka przejmuje się przygotowaniami, chce wszystko dopiąć na ostatni guzik i wciąż załatwia jakieś przedślubne sprawunki, postanowiłam, że muszę ją trochę wyluzować. Stres mógłby odbić się nie tylko na jej samopoczuciu, ale także na zdrowiu. Zapisałam ją więc na masaż, a kilka dni temu wzięłam do kina na komedię romantyczną. To takie proste przyjemności, ale pozwoliły jej (i mi też!) na chwilę oderwać się od załatwiania spraw i znaleźć odrobinę czasu dla siebie.

Ślub już lada dzień, a ja nie mogę się doczekać, aby zobaczyć moją młodszą siostrę na ślubnym kobiercu, w przepięknej białej sukni ślubnej, z przystojnym mężczyzną u boku, który ma jej odtąd towarzyszyć w życiu. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie gładko i że poradzę sobie z pozostałymi wyzwaniami świadkowej. Trzymajcie kciuki!